Мне досталась подработка в виде нескольких очень смешных переводных текстов Не могу не признать, что они больше всего подняли мне сегодня настроение. Найду время - выложу текст про комара. Он прекрасен
Очень страшно было сегодня просто встать и начать свой день. Как будто с каждым шагом что-то могло делаться только хуже. Ощущение, что если продолжать тихо лежать, не колебля собою воздух, то страшное не произойдет. Словно сами действия, любого порядка, породят катастрофу.
«бедность» разговорной речи – не оценочная характеристика, просто она немного однообразна Приблизительность выбранных слов, с не всегда подходящими значениями. Не всегда речь об ошибках. Описательные обороты. Описательный способ номинации, когда человек использ.не какое-то одно слово\словосочетание, а как бы описывает. С помощью словосочетаний или целых отдельных предложений\фрагментов текста. Иногда эта описательность уводит говорящего очень далеко от его первоначального замысла. Уже прекращает быть описательным способом номинации, но продолжается просто как описание. Для «бедности» характерны повторы, но они функционально оправданы. Подбор синонимов даже осложнил бы, или полностью нарушил бы коммуникацию. Приблизительность семантики – тоже своего рода описательная номинация.
Утро, "вконтач", новости, у дениса репост с какого-то паблика: "Обожаю новогодние фильмы, в них столько добрых чудес". В качестве иллюстрации — подборка десятка скриншотов разных фильмов. Во второй строке - Уилли Боб Торнтон, в образе. Я не выдерживаю и начинаю проникаться умилением над вскрытыми сейфами, избиениями подростками подростков, окровавленным розовым слоном и другими добрыми чудесами.
Здравствуйте! у меня случайно образовался билет на концерт Пилота, но, к сожалению, он не нужен, а просто его оставить, жалко, деньги все таки потрачены были. билет в танц., стоят тысячу, было бы неплохо найтись побыстрее, концерт то уже в пятницу с: и да, это их последний концерт перед доооолгим отпуском, в котором они будут писать альбом, так что обещает быть весело с: ссылка на описание мероприятияwww.concert.ru/Details.aspx?ActionID=44825
С самого утра я толком не успеваю пожрать. За сегодняшний день этого месяца этого года во мне долька шоколада и стакан из статойла — не факт, что по массе стакана меньше, чем кофе. Поэтому прямо сейчас я иду или в пиццу, или убивать. Да. Я была в Москве. И тискала кошкопузико. В двух экземплярах. Эта реинкарнация мне определённо удалась.
Да, это совсем другой файл, начитанный совсем иначе, побойчее. Каким-то другим чтецом. Не таким меланхоличным))) Но это уже торт, по сравнению с полным исчезновением аутентичной читки, когда взыгравшие правообладатели потёрли все лемофайлы к хуам.
В этот раз я не будь дурак — скачала и сохранила все три варианта. Да здравствует халявный контент. Кому интересно: весь текст приведённого отрывка. Именно это видео и этот отрывок — недолгие, минут на шесть. Stanisław Lem. Test — Kadet Pirx! Głos Oślej Łączki wyrwał go z głębi marzeń. Wyobraził sobie właśnie, że w kieszonce od zegarka starych cywilnych spodni na dnie szafki leży dwukoronówka. Srebrna, dźwięcząca, zapomniana. Przed chwilą jeszcze wiedział dokładnie, że nie było tam nic, najwyżej stary kwit pocztowy, ale powoli doszedł do przekonania, że mogła być, i kiedy Ośla Łączka wymienił jego nazwisko, był już całkiem pewien. Można powiedzieć, że wyraźnie czuł jej krągłość i widział, jak rozpiera się w kieszonce. Mógł pójść do kina — i jeszcze zostałoby mu pół korony. A gdyby poszedł tylko na aktualności, zastałoby półtora, z tego koronę by odłożył, a za resztę pograłby na automatach. Jeśliby automat zaciął się i zaczął bez końca wysypywać miedziaki prosto w otwartą dłoń, a on ledwo by nadążał z pakowaniem ich do kieszeni, i znowu podstawiałby rękę… zdarzyło się to przecież Smidze! Uginał się pod ciężarem zdobytej nieoczekiwanie fortuny, kiedy wyrwał go Ośla Łączka. Wykładowca założył po swojemu ręce do tyłu i stając na zdrowej nodze, zadał pytanie: — Co kadet zrobiłby, natrafiwszy w patrolu na statek obcej planety? Kadet Pirx otworzył usta, jakby w ten sposób chciał wygonić znajdującą się w nich odpowiedź. Wyglądał, jak ostatni na świecie człowiek, który wie, co trzeba robić, spotykając rakiety obcych planet. — Zbliżyłbym się — powiedział głuchym, dziwnie zgrubiałym głosem. Cały kurs zamarł. Wszyscy wietrzyli cos mniej nudnego niż wykład. — Bardzo dobrze — rzekł ojcowsko Ośla Łączka r— i co dalej? — Zastopowałbym — wybuchnął kadet Pirx, czując, że znajduje się już daleko poza przednią linią swych wiadomości. Gorączkowo poszukiwał w opustoszałej głowie jakichś paragrafów „Postępowania w Przestrzeni”. Miał wrażenie, że w życiu nie widział go na oczy. Spuścił skromnie wzrok i zobaczył wtedy, jak Śmiga mówi coś w jego stronę — samymi ustami. Odczytał to i powtórzył głośno, zanim jeszcze sens tych słów dotarł do niego: — Przedstawiłbym się im. Cały kurs ryknął jak jeden człowiek. Ośla Łączka walczył sekundę, ale też wybuchnął śmiechem. Bardzo szybko spoważniał. — Kadet zgłosi się do mnie jutro z książką nawigacyjną. Kadet Boerst! Pirx usiadł, jakby krzesło było ze szkła, nie całkiem jeszcze ostygłego. Nie miał nawet wielkiego żalu do Smigi — on już taki był, nie mógł przepuścić okazji, jeśli się nadarzyła. Nie słyszał ani słowa z tego, co mówił Boerst — rysował na tablicy krzywe, a Ośla Łączka ściszał po swojemu odpowiedzi elektronowego Kalkulatora, tak że odpowiadający gubił się na koniec w obliczeniach. Regulamin zezwalał na korzystanie z pomocy Kalkulatora, ale Ośla Łączka miał w tej sprawie własną teorię: „Kalkulator też człowiek” — mówił — i może się popsuć”. Pirx nie miał nawet żalu do Oślej Łączki. Nie miał żalu do nikogo. Prawie nigdy. Po pięciu minutach stał już przed sklepem na Dyerhoffa i oglądał na wystawie gazowe pistolety, z których można strzelać patronami ślepymi, kulowymi lub gazowymi — komplet sześć koron, z setką naboi. Oczywiście na Dyerhoffa był w wyobraźni. Po dzwonku kurs opuścił salę, nie z krzykiem i tupaniem jak pierwszy czy drugi — nie byli w końcu dziećmi! Niemal połowa pociągnęła do jadalni — nie było tam o tej porze nic do jedzenia, ale można było spotkać nową kelnerkę. Podobno ładna. Pirx szedł wolno między szklanymi szafami, pełnymi gwiazdowych globusów, i z każdym krokiem tracił nadzieję, że w kieszonce znajdzie się dwukoronówka. Na ostatnim schodku wiedział, że jej tam nigdy nie było. Pod bramą stali Boerst, Śmiga i Payartz, z którym siedział pół roku przy jednym stole na kosmodezji. Wszystkie gwiazdy watlasie zasmarował Pirxowi tuszem. — Masz jutro próbny lot — powiedział do niego Boerst, kiedy ich mijał. — W porządku — odparł flegmatycznie. Nie dawał się tak łatwo nabierać. — Nie wierzysz — to przeczytaj! — stuknął Boerst palcem w szkło tablicy ogłoszeń. Chciał iść dalej, ale głowa jakoś sama mu się wykręciła. Na liście były tylko trzy nazwiska. „Kadet Pirx” — stało tam jak wół, na samej górze. Przez chwilę nie widział nic. Potem usłyszał z daleka własny głos, który mówił: — To co? Powiedziałem przecież: w porządku. Minął ich i poszedł alejką między klombami. W tym roku była na nich masa niezapominajek, zasadzonych przemyślnie w kształcie lądującej rakiety. Jaskry wyobrażały ogień wylotowy, ale już przekwitły. Nie widział klombów, ścieżki, niezapominajek ani Oślej Łączki, który pospiesznym krokiem wyszedł z bocznego skrzydła Instytutu. O mało nie wleciał na niego przy bramie. Zasalutował mu przed samym nosem. — A, Pirx! — powiedział Ośla Łączka. — Kadet leci jutro? Dobrego odrzutu! Może kadetowi uda się spotkać tych — z innych planet. Internat znajdował się w parku, po przeciwnej stronie, za wielkimi płaczącymi wierzbami. Stał nad stawem, a boczne skrzydło wznosiło się nad samą wodą, podstemplowane kamiennymi kolumnami. O tych kolumnach ktoś puścił bajkę, że przywiezione zostały z Księżyca — oczywista bujda — ale pierwszy kurs rzeźbił na nich swoje inicjały i daty ze świętym wzruszeniem. Nazwisko Pirxa też gdzieś tam było — wyrył je pracowicie przed czterema laty. W swoim pokoju — miał tak mały, że nie dzielił go z nikim — dłuższy czas wahał się, czy otworzyć szafkę. Dokładnie pamiętał, gdzie leżą stare spodnie. Nie wolno ich było mieć, dlatego je miał. Poza tym nie było z nich żadnego pożytku. Zamknął oczy, kucnął przy szafie, spoza uchylonych drzwi wsadził rękę do środka — i namacał kieszonkę. Naturalnie — od razu wiedział. Była pusta.
Фотоснимки из знаковых поездок надо рассматривать два, а потом три года спустя. Это Ярославль, 2011. Самое смешное, что по фото с непривычки и не скажешь, что Ярославль. Но это Ярославль. Спасибо Александр Робот (a о ту пору — всё ещё Matt Minor), что задумал, вызвонил меня и воплотил.
Поразительно ясная и спокойная мысль пришла ко мне этой ночью. Я не хочу больше, чтобы круг моего общения составляли только те, с кем мне хорошо, уютно и комфортно. Люди, мыслящие со мной на одной волне. Friendly, понимающие, со-переживающие. Те, кто понимает, что я говорю, без перевода с русского на русский, с паттерна на паттерн. Мало быть вместе в очищенной водной зоне. Нужно уметь делать длительные заплывы, не передёргиваясь от медуз и тины, и чинить, мониторить, совершенствовать фильтры, очищающие воду базовой реки.
Я хочу активного контакта с теми, кто мне неприятен. Чем неприятнее и непонятнее — тем лучше. Чем я неприятнее и непонятнее им — тем лучше. Мне это необходимо. Пора. Нужно. Хочу. Необходимо сделать нашу зону комфорта не убежищем, куда я прячусь от всякого раздражающего фактора — а крепостью, которую я рада и счастлива оберегать. Невозможно нормально покрыть крышу черепицей, не понимая сырости, боясь прикоснуться к сырости. Все защитные механизмы должны быть опробованы как снаружи, так и изнутри. Основная беда большинства самых дорогих мне людей — уязвимость перед внешним. Перед всем внешним, что выглядит для них — для кого как глупость, для кого как жестокость, для кого как распущенность. Для кого как. Я не хочу бояться таких стихий, я хочу знать их болевые места. Мне не лень и не неприятно и не страшно. Последние семь месяцев потрясающе дополнили меня. С этой новой глубокой подзарядкой я не пропаду. Я настолько воспряла духом, и мой мир настолько расширился и преобразился, что стало ясно — всё. Пора осваивать новый уровень. Я не прекраснодушничаю и не больна оптимизмом. Мне просто реалистично, неприкрыто, радостно-агрессивно пора.